Inne zagrożenia

Kontakt z fluorowodorem grozi śmiercią.

Nowy środek chłodniczy R-1234yf, którego stosowanie na producentach aut wymusza Komisja Europejska, jest skrajnie łatwopalny. Gdy zaczyna się palić, powstający gaz – fluorowodór – rozpuszcza szkło, przenika przez skórę, reaguje z tkankami. Osobom narażonym na kontakt z nim nie daje szans na przeżycie. Producent środka ostrzega strażaków, by w przypadku pożaru takiego auta stosowali pełny ubiór ochronny i izolowany aparat tlenowy. Problem w tym, że strażacy nie wiedzą, w jakich autach jest ten czynnik, ani że jest.
W przypadku R-1234yf żaden producent nie dał znać oficjalnie straży, że w przypadku pożaru tego czy innego modelu powinni zachować szczególne środki ostrożności. – Nie chodzi o to, żeby się bać, ale o to, by znać zagrożenie. To samo dotyczy użytkowników tych samochodów: powinni wiedzieć, jak się zachować, by unikać niebezpiecznych sytuacji – mówi st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej.
Czym grozi kontakt z fluorowodorem?
W zależności od stężenia, ślady oparzenia pojawiają się natychmiast lub po kilku godzinach. Substancja początkowo bezboleśnie przenika prze skórę, atakując kości. Minimalne stężenie fluorowodoru jest rakotwórcze, większe powodują śmierć w ciągu kilku godzin. W przemyśle używany jest do wytrawiania szkła, bo łatwo go rozpuszcza. Dlatego niemieccy strażacy domagają się wyraźnego oznakowania samochodów wyposażonych w klimatyzację wypełniona nowym czynnikiem. Nawet mała, ale wyraźna naklejka mogłaby ostrzec przed zagrożeniem.
- To dobry pomysł, bo bezpieczeństwo służb ratowniczych jest bardzo ważne. Co prawda, według naszych procedur, jadąc do pożaru, czy to płonącego samochodu, czy domu, strażacy powinni być wyposażeni w maski tlenowe. Może się jednak zdarzyć, że śpiesząc z pomocą człowiekowi uwięzionemu w samochodzie nie mają czasu ich zakładać, zresztą w masce nie mogliby szybko i skutecznie pomóc. Wiedząc o dodatkowym zagrożeniu, działaliby bardziej rozważnie – mówi mł. bryg. Marcin Betleja, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP w Rzeszowie.
Co z innymi służbami ratowniczymi, pogotowiem czy policją. – Na miejscu wypadku czy pożaru najczęściej jesteśmy pierwsi. To my zabezpieczamy teren, wynosimy osoby potrzebujące pomocy medycznej do bezpiecznej strefy. Ratownicy czy policjanci nie mają potrzeby wchodzić na teren skażony czy niebezpieczny w inny sposób – mówi Betleja.